W ciągu ostatniego tygodnia wydarzyło się bardzo dużo, było trochę złości, a później radości. W poniedziałek mieliśmy zamówioną koparkę. Pan od koparki umówił się z mężem, że punkt 8:00 będzie na działce i zacznie kopać. Mój małżonek ze swoim bratem byli na działce nawet przed 8:00, czekali, czekali, ale niestety Pan od koparki nie przyjechał . Kilkanaście razy próbowaliśmy skontaktować się z nim, ale nie odbierał od nas telefonu. Przyznam, że byliśmy wściekli, bo jak można być tak nieodpowiedzialną osobą, a dodam że była to osoba z polecenia... Zawsze jakiś wniosek na przyszłość. Tego samego dnia po południu znaleźliśmy innego Pana kopacza, z którym umówiliśmy się na następny dzień na ok. godz. 9:00. Jak powiedział tak też zrobił, piętnaście minut później ziemia została poruszona
W międzyczasie nasz majster- kolega Jacek (po lewej) i brat małżonka Michał (po prawej) intensywnie działali przy montowaniu szalunków:
Efekt pracy Pana kopacza:
Pod domem mamy żwir i trzeba ustawiać szalunki. Ciężko było, ale udało się:
Przyznam się, że jak przed rozpoczęciem budowy przeglądałam inne blogi i zdjęcia to nie byłam w stanie wyobrazić sobie jaki wysiłek trzeba włożyć w każdy kolejny etap budowy. Razem z mężem pomagamy Jackowi w budowie naszego domku (oczywiście w miarę możliwości i umiejętności). Co prawda Jacek ma swojego pomocnika, ale my też musimy tam być . Ustawienie poziomu ławy fundamentowej nie było proste, gdyż nasza działka nie jest równa, ale udało się. Ustawianie szalunków poszło nam w miarę szybko i mamy już zarys domku. Prysznic też już możemy brać, woda została podłączona:
Przed nami jeszcze dokładne zasypanie rury doprowadzającej wodę:
Zbrojenie "się kładzie":
Trzeba było się troszkę narobić, ale jest to bardzo przyjemny wysiłek. Mimo, że to dopiero początek, ale i tak jesteśmy zadowoleni z wykonanej pracy. Teraz zostało nam dokładnie policzyć ile betonu potrzebujemy, udać się do wytwórni betonu i ustalić najdogodniejszy termin zalewania .